poniedziałek, 13 czerwca 2011

W drodze na wakacje...

Ciekawa jestem, czy macie jeszcze zwyczaj pisania czegoś w zeszytach? Czy zdarza Wam się takowe kupować? Pamiętam jeszcze, jak w sklepach w sierpniu pojawiał się ogromny wybór zeszytów. Chodziłyśmy z koleżanką, żeby wybrać najładniejszy i najbardziej odpowiedni zeszyt (chodzi mi o okładkę, a właściwie jej rysunek) do każdego przedmiotu. To była ważna decyzja. Nowe zeszyty czekały w szufladzie na 1 września.
Coś z tego zostało mi do dzisiaj. Bez porządnego zeszytu czy notatnika nie ruszam się na żadne wakacje. Lubię sobie popisać w najróżniejszych miejscach, zapisywać ciekawostki, które mają niebywałą zdolność do ulatniania się z głowy w tempie ekspresowym. Co prawda, zeszyt sprawia, że torebka jest trochę cięższa, ale mając go w torbie czuję, że jestem spokojniejsza i że mam wszystko ze sobą.
Zresztą co tam jeden zeszyt. Dziś mam w torebce o wiele więcej rzeczy niż zwykle. Jedziemy właśnie nad morze, na nasz długo wyczekiwany urlop i co ważniejsze, na nasze pierwsze wakacje z Adasiem. Całkiem niezłą komedię można by nakręcić o naszym pakowaniu. Śmialiśmy się, że synek już spakowany i gotowy do drogi, a nam pozostaną dwie foliowe siatki z Tesco na wszystkie ubrania, kosmetyki i inne drobiazgi. No ale pierwsze koty za płoty! Udało się. Jedziemy. Adaś słodko śpi w foteliku, w torebce sympatyczne dźwięki wydaje grzechotka, szeleści woreczek i delikatnie dzwoni telefon. To mama. Chce wiedzieć, jak mija nam droga. Na razie dobrze. Podkręcamy radio i słuchamy dalej Artystki wędrownej Moniki Szwai. Fajnie się słucha, zwłaszcza, że kierujemy się na Szczecin, a akcja właśnie tam się rozgrywa. Wiecie, pierwszy raz mam do czynienia z audiobookiem, wolę papier, ale okazuje się, ze to świetny umilacz podróży.
Mijamy Sierakowski Park Krajobrazowy - kto jest z Wielkopolski, ten pewnie zna te śliczne okolice.
Po 3 miesiącach spędzonych w domu z maluchem, miło jest widzieć za oknem samochodu zmieniające się krajobrazy. Oj, pięknie po drodze! Do celu jeszcze trochę, ale dziś zobaczymy Bałtyk, czyli w tłumaczeniu na język malucha - Twoją wanienkę, ale o wiele, wiele większą:-)


3 komentarze:

  1. Jestem pierwsza! Hurra :))
    Aniu jak fajnie :) pisz i opowiadaj o swojej przygodzie z macierzyństwem i nie tylko o niej. Fajnie będzie podejrzeć Twoje cztery kąty, poznać myśli nieuczesane a także zobaczyć zdjęcia z podróży :))
    Fajny pomysł!
    Pozdrawiam Was

    OdpowiedzUsuń
  2. ale błagam, wyłącz weryfikacje obrazkową przy zamieszczaniu komentarzy, znajdziesz to w ustawieniach dotyczących komentarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anka życze ci wielu cudnownych chwil zarówno na wakacjach jak i tutaj na blogasie :) jestem DRUGA ))) Adas prześliczny :)

    OdpowiedzUsuń