niedziela, 26 maja 2013

Witajcie Drogie Mamy:-)

Hej Dziewczyny,

Wpadam, żeby życzyć Wam wszystkiego najlepszego z okazji Waszego święta! Dziewczyny spędzajcie milutko ten dzień, niech uśmiech dzieciaków będzie najlepszym prezentem!


Ja mój prezent - najlepszy, jaki mogłam sobie tylko wymarzyć dostałam wczoraj. To dość długa i trudna historia, która nam się przydarzyła. Od ponad miesiąca Adaś nie załatwiał się sam. Byliśmy na badaniach, leki, dieta, nic. Musieliśmy robić mu wlewki rurką do jelit, żeby się załatwił. Dla mnie to były traumatyczne chwile. Czułam się okropnie, podle, wstrętnie. Lekarz zapewniał, że to nie boli, ale dla mnie to żadna pociecha, szczególnie, gdy Adaś krzyczał "wody nie".

Chciałam nawet napisać wcześniej o tej sprawie, ale nie potrafiłam już o tym mówić. I w końcu wczoraj, Adaśko jakby się odblokował psychicznie i załatwił się na nocnik! Dziewczyny, co tam wszelkie prezenty świata, poczułam taką radość i dumę, że w końcu mu się udało przełamać, że chyba spłynęły ze mnie wszystkie stresy ostatniego miesiąca!

Mam nadzieję (ogromną), że Adaśko zdrowieje, że najgorsze już za za nami i że teraz będzie dzielny. A tą paskudną rurkę wyrzucimy już do śmieci!

Ufffffff....

Kochane, zapraszam na chwilkę relaksu do mojego ogródka i koniecznie odwiedźcie bloga fiorello. Mały konkurs z nagrodami czeka na Was!



 Ściskam Was!
Ania




środa, 22 maja 2013

Nareszcie w ogródku!

Witajcie Drogie Koleżanki,

Co dobrego u Was? Podzielcie się dobrymi nowinami.


Urodzinowa lobelia od Rodziców. Czeka na haczyk, żeby mogła zostać zawieszona i cieszyć nasze oczy:-)



W tym roku posadziłam w donicy poziomki.


W zacienionym zakątku pojawiły się już kwiaty. 


Najważniejsza roślinka w naszym ogródku. "Danonek"! Adaś zasadził z babcią jakiś chwast i codziennie go dogląda:-)))


A to nasz  eko samochód, który zrobiliśmy z Adasiem na ostatnich zajęciach w klubie malucha. No właśnie, chciałam Wam dziś napisać o naszym miłym wtorku. W tym tygodniu, nasze zajęcia odbyły się w Wesołej Grzywce - jest to nowy salon fryzjersko-kosmetyczny w moim mieście. Salon szczególny, bo stworzony z myślą o dzieciach i ich mamach. Mali klienci mogą siedzieć w sportowym aucie, gdy pani fryzjerka ich obcina, jest kolorowo, wesoło i co najfajniejsze, jest też sala z zabawkami, książeczkami, grami planszowymi i  stoliczkami dla dzieci.

Dziewczyny, które prowadzą Wesołą Grzywkę są bardzo uśmiechnięte i zarażają dobra energią.
Miło było spędzać czas z dziećmi, a jednocześnie każda z mam miała możliwość małych zabiegów kosmetycznych czy fryzjerskich. Manicure, pedicure, brwi, nowa fryzura. Dla każdego coś miłego!
Ależ było nam fajnie!

Ściskam Was serdecznie!

wtorek, 7 maja 2013

A tymczasem nad Bałtykiem...

Witajcie,

Przesyłam Wam chociaż wirtualnie trochę morskiej bryzy, widoku pustych plaż i słońca, którego mamy tak wiele!

Od tygodnia jesteśmy nad morzem. To już 3 raz, kiedy spędzamy urlop przed sezonem nad naszym uroczym Bałtykiem. I co najśmieszniejsze, 3 raz w Pobierowie, ale po prostu zakochaliśmy się w tym miejscu.

Aż trudno uwierzyć, ale naprawdę, od zeszłego wtorku mamy cały czas słonko. Był czas na ciepłą kurtkę i czapkę, a ostatnio nawet na strój kąpielowy i najprawdziwsze opalanie się i moczenie stóp w morzu:-)

Praktycznie cały czas spędzamy na powietrzu. Na spacerze pokonujemy kilometry, na rowerze jeździmy jak szaleni, budujemy babki z piasku i koniecznie zaliczamy wszystkie place zabaw.

A w wolnej chwili, jedziemy do naszej ulubionej smażalni ryb do Niechorza, gdzie można zjeść prawdziwe rarytasy, smażone, pieczone, a nawet gotowane na parze! Oprócz tego mają tam też absolutnie przepyszny wybór przekąsek śledziowych i rybnych. Smażalnia działa od 1976 roku i jest to rodzinny biznes. W związku z tym, traktują w niej klientów naprawdę dobrze, a przy tym potrafią ciekawie opowiadać. Jeśli będziecie w Niechorzu, koniecznie wpadnijcie do Smażalni Kergulena przy ulicy Mazowieckiej.


Tak właśnie wygląda plaża w maju:-) Prawie jak prywatna, prawda?


Ściana kościoła w Trzęsaczu nadal stoi.

 


 Ściskam Was!
Ania

środa, 17 kwietnia 2013

Do lulania, przytulania...

Witajcie Kochane,

Dziękuję Wam za komentarze, odnośnie moich matczynych rozterek:-) Jeszcze mi nie minęły, ale staram się zwalczyć zmartwienia i korzystać z każdej chwili, a teraz, gdy w końcu słonko wyszło i jest ciepło, idzie mi to jeszcze lepiej.

Tymczasem u nas w rodzince, mieliśmy chrzciny małego Stasia, najbliższego kuzyna Adasia. Stasinek to bardzo pogodne, wesołe dziecko, ma 8 miesięcy i uszyłam dla niego całkiem spory kocyk, takim którym będzie się mógł otulić z mamą lub tatą podczas zasypiania i przytulania.


A przy okazji, powiem Wam, że odkryłam ostatnio blisko domu nieziemsko cudną hurtownię tkanin. Taką, która wciąga człowieka i nie chce wypuścić. Groszki, kratki, kwiaty, bawełny, dzianiny, polary... wszystko czego dusza zapragnie. Na miejscu można też doszkalać się w szyciu, poradzić odnośnie materiałów, jest pasmanteria, krawiec... taki babski zakątek. Dla mnie bajka!

Przyjemności Dziewczyny! 
Ściskam Was! 
Ania

czwartek, 4 kwietnia 2013

Na chwilkę...

... wpadam, bo Adaś jeszcze ma drzemkę, a ja zrobiłam, co miałam do zrobienia natomiast za resztę nie mogę się wziąć, bo zaraz się obudzi:-) I tak tkwię sobie w zawieszeniu, rozmyślając czy zdążę dziś zrobić, co zaplanowałam. Ciągły niedoczas!

Wiecie co, mam wrażenie, że od 3 tygodni żyję w jakimś zawieszeniu. Dostałam bardzo ciekawą propozycję. Trochę mi to zajęło, zanim podjęłam decyzję. Rozłożyłam wszystkie za i przeciw na czynniki pierwsze. Zdecydowałam się, a jednak niepewność czy dam radę pogodzić wszystko, pracę i życie rodzinne mocno mnie niepokoi. Pewnie damy radę, ale to okaże się dopiero we wrześniu. Na razie miewam myśli strachliwe, szczególnie związane z Adasiem. Babcie co prawda zaangażują się dość chętnie, ale aktualnie jest to dla mnie bolesna sprawa.

Ehhh... czy Wy też miewacie takie obawy? Jak łączycie pracę z wychowaniem dzieci? Wiem, że doba jest całkiem rozciągliwa, gdy dochodzą nowe obowiązki, ale przyznajmy, że do pewnego stopnia.

Tymczasem znalazłam sposób na moje obawy i stresy - rozładowuję je w pewien sposób, o którym napiszę Wam wkrótce.

A teraz na pociechę mały kawałek gotowanego sernika na spodzie z ciasteczek. Macie ochotę?



Uśmiecham się do Was Kochane!

czwartek, 21 marca 2013

Pomysły na kanapki i plan zdrowotny:-)

Halo, halo...

Witam się z Wami wiosennie... to znaczy zimowo... no same wiecie:-) Nie będę pisać o tym, jak już tęsknię za ciepłem, bo ten temat jest już monotonny... czekam na ciepło i już!
Dziś mam dla Was prawdziwie optymistyczne zdjęcie i kilka naszych domowych smaków, którymi chciałabym się z Wami podzielić.


Ten rok rozpoczął się dla nas chorobami i postanowiłam, że porządnie się przygotuję do następnego sezonu jesienno-zimowego. Może nie zajdzie w naszym życiu żadna rewolucja, ale staram się nas faszerować naturalnymi witaminami z warzyw i owoców, mam w planach donice z ziołami na tarasie, domowe soki z malin i czarnego bzu latem i koniecznie cierpliwe tłumaczenie Adasiowi, że trzeba jeść dużo warzyw.

Ta ostatnia kwestia od pewnego czasu trochę mnie martwiła, bo mały po prostu przestał tolerować większość warzyw. Ale cierpliwe tłumaczenie zaczyna przynosić efekty! Dziś nawet brukselka została zjedzona!

W tym roku, zaczęłam przemycać Adasiowi czosnek w potrawach. Jak mówi moja babcia, to naturalny antybiotyk;-) i chyba większość zgadza się z dobroczynnym wpływem czosnku, prawda?

Wyciskam ząbek do różnych potraw; gęstej zupy z dyni, kremu brokułowego i oczywiście do mięs. Zerkam tylko okiem, czy Adaś zjada i szaleję z radości, że mu smakuje! Dla mnie każda miseczka warzyw i to z dodatkiem czosnku, zjedzona przez Adasia to jak wygrana na loterii! Cały dzień jest wtedy super!

A ostatnio ząbek wędruje też do naszych ulubionych past kanapkowych. No właśnie, dziś o nich chciałam powiedzieć kilka słów. Wiem, wiem, pieczywo to kobiecy wróg, ale ja je uwielbiam! Szczęśliwie razowce, żytnie i orkiszowe najbardziej, a taka kanapeczka z pastą jest po prostu przepyszna!

Pasty robię zazwyczaj na bazie białego twarogu. A opcji jest wiele:

Łososiowa

Lubimy z pieczonym łososiem (zazwyczaj z obiadu kawałek zostaje, który szybciutko wrzucam do sera i już), koperkiem, drobno skrojonym ogóreczkiem kwaszonym lub bez, łyżką majonezu, solą i koniecznie ząbkiem czosnku.

Tuńczykowa

Jak wyżej, tylko z tuńczykiem z puszki.

Ogórkowa

Ser, ogórek kwaszony drobniutko krojony, łyżka majonezu, sól, pieprz.

 Oliwkowa

Ser, oliwki drobno skrojone, łyżka majonezu, sól, pieprz.

Z awokado

Ser, poduszone widelcem dojrzałe awokado, ząbek czosnku, odrobina majonezu, sól, pieprz, trochę soku z cytryny.

Czasem robię też poduszone awokado z odrobiną masła i czosnku i wychodzi fajna pasta zamiast zwykłego masła.

Misz-masz

Pasta z tego, co jest. Z serem białym lub bez, z papryką konserwową, tuńczykiem, keczupem lub sosem pomidorowym.

Dla mam karmiących i osób uczulonych na białko

Ta wersja powstała z moich poszukiwań, gdy karmiłam piersią. Adaś ma nadal alergię na białko, ale już jest znacznie lepiej i trochę mu podajemy. Ile ja się naszukałam wtedy czegoś, co mogłabym jeść poza dżemem i szynką. I w końcu znalazłam składnik, który związał pozostałe składniki... gotowane płatki owsiane... nawet rozgotowane. Może nie jest to jakiś szał smakowy, ale doprawione płatki z innymi składnikami chwilowo zastąpiły mi biały ser:-)

Z czosnkiem grzeszymy podczas wieczornych kolacji, żeby nikogo nie straszyć;-)

Lubię jeszcze drobno posiekaną pietruszkę na wierzchu i pyszne, letnie pomidory... A to już wkrótce... tuż po epoce lodowcowej, która aktualnie panuje;-)

A Wy, lubicie kanapki? Z czym najbardziej?

Ściskam Was i na wiosenną zabawę na blogu fiorello zapraszam!

Ania


środa, 13 marca 2013

O miłej niespodziance na Dzień Kobiet...

Dzień Dobry:-)

Chciałam Wam dziś pokazać miłą niespodziankę, która czekała na mnie w Dzień Kobiet. Najpierw dostałam słodkie czekoladki, które spróbowałam jeszcze przed śniadaniem. W szkole moi mali chłopcy obdarowali mnie pięknymi żonkilami. Naprawdę byłam zaskoczona. myślałam, że to tylko wychowawczyni dostaje takie niespodzianki! W pokoju nauczycielskim same pyszności. Uczniowie starszych klas zrobili pyszne, włoskie sałatki, na stole wiosna w pełni - tulipany, żonkile, hiacynty, szafirki i prymulki. Jaki to był śliczny widok!
Ale największa przyjemność czekała na mnie w domu. Otwieram drzwi, a z kuchni zapachy nieziemskie! Moi panowie zrobili bakłażany z mozzarellą w sosie pomidorowym!

Dopiero pałaszując pyszne danko, zdałam sobie sprawę, że pewnie w większości domów, to kobiety gotują. A tym samym planują, kupują, noszą ciężkie siatki, często na wysokie piętra, potem rozpakowują, segregują, kroją, gotują, smażą, pieką... Dużo tego, co? Dlatego takie niespodzianki kulinarne lubię najbardziej, bo odpada mi wtedy duuuuża część pracy!