sobota, 17 grudnia 2011

W oczekiwaniu na niedzielną wyprawę po choinkę...

... przebieram nóżkami. Jutro w samo południe, jedziemy na pobliską plantacje choinek po pachnące lasem drzewko. To dzień, na który czekam każdego roku. A że miejsce jest szczególne, bo jedzie się lasami i polami, czekać jest na co! To będzie miła wyprawa, mimo braku śniegu. Mam nadzieję, że jak co roku zastaniemy rozpalone ognisko do ogrzania łapek, wóz pełen jemioły i sprzedawcę pysznego miodu z okolicy.
A dziś spędzam czas domowo, bo ziąb i wilgoć za oknem nie zachęcają do spacerów.


Aniołek pilnuje w kuchni pierniczków, które kilka dni temu zostały udekorowane i... znikają... nie sposób się oprzeć. Uwielbiam przedświąteczne podjadanie, bo w święta, od samego patrzenia na różnorodność dań, brzuszek się najada.


W koszyczku zagościły bombki, które podziwiałam u babci na choince, gdy byłam małą dziewczynką.



Muszę Wam jeszcze wspomnieć o pewnym zdarzeniu z ostatnich dni. Moja babcia po 55 latach mieszkania w jednym miejscu, musiała się przeprowadzić. Znacie te historie, kamienica zostaje sprzedana, nowy właściciel chce zrobić remont, biura, sprzedać dalej, zmienić wszystko... Tak też się stało w tej sytuacji. Lokatorzy po prostu musieli się wyprowadzić. Co oznacza taka przeprowadzka dla 79 letniej kobiety? Dla wielopokoleniowej rodziny, która mieszkała obok za ścianą? Co oznacza dla mnie?

Poznańskie Winogrady to był kiedyś mój cały świat. 2 pokojowe mieszkanie Babci kryło w sobie wiele zakamarków. Skrytkę w kuchni, w której stało kiedyś mleko w proszku. Oblizywaliśmy z kuzynem paluszki i zatapialiśmy je w sypkim, pachnącym smakołyku. W tejże kuchni stoi też do tej pory stół przykryty obrusem, a pod nim szuflada Dziadka wypełniona narzędziami. Dziadek był prawdziwym artystą, miał góralską duszę i dobro wypisane na twarzy. Malował obrazy, robił kwiaty z bibuły, abażury, meble. Piwnica, w której miał swój mały warsztat pachnie drewnem do dziś, choć od lat nic tam nie powstało. Stary zegar, który wisi na ścianie w pokoju nie odmierza już czasu. I ja już nigdy nie usłyszę, jak wybija godzinę.

Przeprowadzka była więc czasem wspomnień. Nie chciałam żegnać się z tyloma przedmiotami, a te które naprawdę nie były już potrzebne i pozornie nie miały nawet wartości sentymentalnej, sprawiały mi ogromy smutek i żal za tym, co bezpowrotnie przepadło. Babcia prosiła, by zabrać jej stare serwisy do kawy, których już nie chciała mieć w nowym mieszkaniu. I choć niektóre z nich są sklejane z 3 razy, wzięłam je wszystkie, bo nikt ich nie chciał:-( Umyłam już prawie wszystko i teraz układam w szafkach. Codziennie piję kawę w innej filiżance przywołując coraz to nowe wspomnienia z dzieciństwa.

Za kilka dni Święta. Mam nadzieję, że gdy Babcia mnie odwiedzi, przyjemnie będzie jej się napić ze mną herbaty i zjeść kawałek ciasta na jej starym serwisie, który będzie tu na nią zawsze czekał.

5 komentarzy:

  1. Fajna ta Twoja radość na choinki, Aniu:)
    Ale Babi żal... Moi dziadkowie jak przeprowadzili się do miasta (bo chcieli) to zaraz zaczęli szukać domu na wsi - tak im źle w nowym miejscu było... A opieka nad filiżankami bezcenna:)
    Moc serdecznych myśli do Ciebie posyłam patrząc na cudownego małego konika...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj żal... skoro mnie ta zmiana tyle kosztuje, to co dopiero Babcię. Na szczęście udało się znaleźć mieszkanie w pobliżu i codziennie ktoś ją odwiedza.
    Mówisz, że na konika spoglądasz - fajnie:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj jakie śliczne bombki "wykukują" z koszyczka. Już pewnie niedługo ozdobią choinkę!
    Piękne wspomnienie i dobrze, że zaopiekowałaś się serwisami. Z takich filiżanek kawa smakuje najlepiej, zwłaszcza kiedy można ją wypić z babcią.
    Moi rodzice też musieli wyprowadzić się z kamienicy, w której nasza rodzina mieszkała prawie 100 lat. Na szczęście byli młodsi niż Twoja babcia i wybudowali sobie mały domek pod lasem, z którego się bardzo cieszą. Ale tak oczywiście nie powinno się dziać.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutna historia, ale jestem przekonana o tym, że z happy endem :) My dzisiaj ubieraliśmy choinkę- widok dziecka wlepiającego oczy w lampki- bezcenne :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe jak Wasza dzisiejsza wyprawa po choinkę. Mam nadzieję, że się udała. Moja babcia też z kamienicy musiała się wprowadzić mając przeszło siedemdziesiąt lat ona że zmiany była zadowolona bo tam nie miała ani toalety, śni pralki ani wody, a w dzisiejszych czasach top nie do pomyślenia tym bardziej, że w tym wieku z wiadrami po schodach ciężko chodzić.
    Ja po babci mam filiżanki Wielkanocne, które muszę odnaleźć bo po przeprowadzce gdzieś się zwiększyły. Mam też jedna biała filiżankę w czerwone grochy, która bardzo mi się podoba. Babcia w styczniu zmarła w wieku 83 lat i teraz mi ja najbardziej przypomina.
    Pozdrawiam serdecznie!
    Iza

    OdpowiedzUsuń