Z uśmiechem i nutką zazdrości spoglądałam, co się u Was ostatnio dzieje. Robi się coraz bardziej adwentowo. Ślicznie! Ja dopiero za moment zacznę przemycać to i ówdzie zimową atmosferę w domku, bo ostatni czas w ogóle temu nie sprzyjał.
Jak ostatnio wspomniałam, choróbsko dopadło nas wszystkich. Ciągnęło się okropnie i końca nie było widać. Do tego przeżyliśmy trudne chwile ze ściąganiem napletka u naszego Maluszka i to zdecydowanie wytrąciło nas z równowagi. Mimo, że pielęgnowaliśmy siusiaka od dawna, nijak nie chciała się ta skórka odkleić. Okazało się, że jest dość mocno sklejona i potrzebna była pomoc pediatry. Adaśko nie chciał długo siusiać, co stresowało mnie okropnie. Ale i to już mija. Wygląda na to, że wychodzimy na prostą, że smutki, wirusy i stresy zdecydowały się pożegnać nasz dom.
Może to i z tej okazji (choć podobno bez okazji) mój Mąż przyniósł mi wczoraj bukiet żółtych tulipanów. Są tak optymistyczne, że trudno już rozpamiętywać smutki. Trudno też myśleć o świętach, bo gdy tylko przechodzę koło stołu, mam wrażenie, że przyszła do nas wiosna.
Jedynym mini motywem świątecznym jest siedzisko dla Synusia, które uszyłam z tkaniny w zielone groszki. Teraz ma mięciutko i wygodnie.
A na koniec mała zapowiedź kolejnego wpisu - outlet fiorello - pojawi się kilka produktów z minimalnymi wadami w dużo niższej cenie. Może ktoś będzie chciał skorzystać, szczególnie, że pojawi się trochę porcelany GreenGate w czerwieni. Idę popracować nad zdjęciami, bo wady są tak małe, że trudno je uchwycić.
Zmykam na kawkę, jeśli ktoś też akurat pije, to chętnie potowarzyszę:-)
Aniu, tulipany bardzo wiosenne i piękne.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się cieplutko i już nie dajcie się żadnym smutkom.
Dobrze, że jest już lepiej.
Buziaki dla Was.
Aniu, lepiej się teraz wychorować żeby móc Świętego Mikołaja w zdrowiu przywitać :DDDD Buziak!
OdpowiedzUsuńojej, to już zerkam na Fiorello!może cośdla siebie znajdę???bo fajne masz tam rzeczy!
OdpowiedzUsuńja piję, ja! muszę sobie ciśnienie podnieść bo coś słaba dziś jestem ;)
OdpowiedzUsuńdobrze, że choróbska wszelakie macie już za sobą :)
a outlet czekam, a nóż widelec ;)
buziak!
Jak ja lubię tulipany, że tez mój mąż nigdy na to nie wpadnie! Siedzisko wygląda milusio:-) A z facetami to zawsze jakieś problemy - problem siusiakowy też przerabialiśmy :-)Nie ma się co martwić, będzie dobrze:-)
OdpowiedzUsuńU Ciebie wiosenne tulipany, a u mnie wciąż wrzosy i kasztany, powoli trzeba się z nimi żegnać :)
OdpowiedzUsuńNa kawkę się spóźniłam - bo zajrzałam dopiero dziś ale może dziś także sie napijesz :)
OdpowiedzUsuńCo do napletka u chłopców - to możemy sobie porozmawiać, mam dwóch synków - starszy ma 6 lat, mniejszy 1,5 roku i właśnie u starszego napletek był przyklejony. Codzienne naciąganie podczas kapieli nie pomagało, w ub. roku przed wakacjami pojechał z nim mąż na odklejenie - w znieczuleniu miejscowym. Pomogło ale trzeba bardzo się pilnować aby codziennie do końca naciągać - jeśli się naciąga za lekko albo wcale to momentalnie znów się przykleja. U nas jest dobrze ale nie bardzo dobrze w tej kwestii.
Przeziębienia i inne choróbska także i u nas siedzą. Synkowie kaszlą a młodszy dostał jeszcze jakieś uczulenie i zrobił mu się zastrzał na paluszu - więc taki jest właśnie "codziennik mamy" :)
Ale Ty masz dobrzego męża - mój niestety, także z tych co kwiatów nie przynoszą :( a przecież mały gest tak cieszy :)
Wow Aniu, tulipany to już dla mnie wiosna! Kochany Mąż:-) buziak!
OdpowiedzUsuń