Niesamowitą frajdę daje mi ostatnio wyrywanie z codzienności choć 5 minut dla siebie. Drobne przyjemności sprawiają, że jakoś przetrzymuję te chłody, które jak nigdy, w tym roku mi przeszkadzają. Co prawda słonko i mróz zachęcają do spacerów, ale Adasiński dostał kaszel i katar i musimy przemęczyć się trochę w domu.
W domu usiadłam już na spokojnie i rozszyfrowałam. Czy to tak musi wyglądać? Czy mogę powiedzieć następnym razem, żeby spróbowali inaczej patrzeć w dziecięce gardełko niż za pomocą połowy długiego patyka??? Ja go nie znosiłam i gdy byłam mała miałam umowę z pediatrą, że nie wetknie mi tego patola do buzi. Otwierałam buzię tak szeroko, że cała dziecięca szczęka mnie bolała, ale lekarz nawet nie sięgał po patyczek. Uraz z dzieciństwa jednak pozostał i gdy ostatnio byłam u laryngologa, ubłagałam go, żeby polegał na mojej dziecięcej metodzie. Udało się... choć nie wiem, co o mnie pomyślał. Ale co mi tam. Mąż wrócił dziś z pracy i opowiedział mi, że czytał artykuł o Szwecji, gdzie żeby dzieci nie bały się patyczka do gardła, lekarze wyciągają bańki mydlane z szafki i puszczają je pacjentom. Dziecko zachwycone patrzy w górę, otwiera buźkę, a lekarz tylko delikatnie dotyka języka i już po wszystkim. No to już chyba wiem, co muszę wziąć następnym razem do torebki.
Nowe, różane akcenty w domu. |
A na sam koniec wielka atrakcja, która pojawiła się ostatnio w naszym domu - dywan! Doczekałam się, mam cieplutko pod stopami, a zaczynający raczkowanie Adaś ciepło w pupkę, nóżki i łapki:-) Będę musiała teraz bardzo dbać o ten dywan, bo przy 2 alergikach dywan to siedlisko "zła", ale za to mamy teraz wielką radość z kulania się po ziemi z Adasińskim!
Pozdrawiam Was cieplutko!
Aniu, jako dziecko nienawidziłam takiego badania gardła:( zawsze mówiłam, że ja sama pokażę gardło, dzięki temu jakoś tego unikałam...Wiosenne akcenty bardzo mi się podobają:) książeczki bym zabrała:) buziaki dla Was...od mocno zakatarzonej Oli:)
OdpowiedzUsuńOlu dużo zdrówka życzę! Niech szybko minie, w końcu ferie masz, a to dla nauczyciela jak balsam dla duszy!
UsuńDużo zdrówka dla malutkiego elegancika. Świetny gust !
OdpowiedzUsuńŚciskam
Dziękuję pięknie!
UsuńHmmm, lekarze to dziwne stwory ;/ totalnie pozbawieni empatii, tak przecież potrzebnej w kontaktach z chorym człowiekiem, a wystarczyłoby, żeby patyczkiem przytrzymali język w połowie, gdzie jeszcze nie ma odruchów wymiotnych i już :/ ech, no ale o tym to można godzinami.
OdpowiedzUsuńA kawiarnię znam! jest całkiem niedaleko mojej pracy :) i choć nie mam dzieci to muszę się tam wybrać bo jest sympatycznie jak widzę :) i konnniecznie Aniu ale to koniecznie musisz mi zdradzić skąd masz takie fantastyczne puchy!!! ;)
Uściski, dla chorego Adaśka również :)
zakatarzona ciocia monia ;)
po pierwsze zdrówka dla Adasia! Nas też zaatakował "wielki glut" i siedzimy sobie we trzy w domu i chorujemy :(
OdpowiedzUsuńpo drugie "cafe bebe" to będzie obowiązkowy punkt programu jak do was przyjedziemy.
a po trzecie: raczkujący Adaś na dywanie, super! Czy posprzątałaś już wszystkie drobiazgi na najniższych półek?? :)))))
buziak!
miało być " z najniższych półek" - niedospanie robi swoje :-P
Usuńszybkiego powrotu do zdrowia dla Adasia!
OdpowiedzUsuńgenialny pomysł z tą kawiarnią. dlaczego nie ma takich więcej?!
pozdrawiamy gorąco!
Szczęśliwie, zaczynają powstawać takie miejsca, ale ciągle w większych miastach. A przecież mamy, ojcowie i dzieci są wszędzie. Tak niewiele trzeba, by zorganizować takie miejsce. A klienci przyjdą z całą pewnością.
Usuńpozdrawiam Was dziewczynki.
Nie zazdroszczę przeziębienia...też tego zaznałyśmy z córcia na początku roku skończyło się antybiotykiem także nie ma żartów, lepiej się przemęczyć kilka dni w domu... kawiarnia super...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMój synek miał ostatnio zapalenie jamy ustnej- przerąbana sprawa- miał spuchnięte przekrwione dziąsełka, afty na języczku i policzkach i inne dziadostwo, które powodowało potworny ból całego buziaka, ale lekarz zdawał się tym nie przejmować, bo otworzył mu buźkę siłą i wepchnął patyk tak, że mój Filipek miał odruchy wymiotne przez następną minutę. Po wyjściu od tego sadysty płakałam razem z Filipem...
OdpowiedzUsuńP.S. Fajny blog :) Obserwuję :)
Aniu zazdroszczę, że macie takie miejsce bo gdybym mieszkałą blisko większego miasta to sama bym takie coś otwarłą.
OdpowiedzUsuńAniu zapraszam Cię do zabawy http://domowyzakatek.blogspot.com/2012/02/moja-kometyczka.html