środa, 14 marca 2012

Tęsknię za...

Przebieram nóżkami, bo góry wzywają!
Tak najprościej chyba można nazwać mój obecny stan. Miejsca znaleźć sobie nie mogę, przeglądam przewodniki, szlaki, przywołuję wspomnienia, szukam pensjonatów, klimatycznych miejsc, przygotowuję się do drogi...


Czego o mnie nie wiecie, to właśnie tego, że drzemie we mnie silna góralska dusza. I to prawdziwa, po dziadku, a moje panieńskie nazwisko w górach otwiera niejedne drzwi, spotyka się natychmiast z serdecznością i uśmiechem. To bardzo miłe czuć się choć odrobinę "swoją". Oj Dziewczyny, ciągnie wilka do lasu!

Sama siebie nie poznaję, gdy rano staję na szlaku, w południe na szczycie, a wieczorem, gdy słyszę pierwsze takty na skrzypcach. Czuję jakbym była kimś zupełnie innym, jakbym w końcu była... w domu! To uczucie jest tak silne, że nie potrafię go z niczym porównać.

I mimo, że mieszkam w płaskiej Wielkopolsce, miałam zawsze wielkie szczęście do górskich klimatów. Już jako mała dziewczynka jeździłam z rodzicami i ich przyjaciółmi oraz całą dzieciarnią na narty i jeszcze na Wielkanoc. Spaliśmy w najróżniejszych górskich schroniskach, my dzieci, od najmłodszych lat byliśmy uczeni wszystkich piosenek Wolnej Grupy Bukowiny, Starego Dobrego Małżeństwa, śpiewniki turystyczne mieliśmy w najmniejszym paluszku i tylko wyczekiwaliśmy wieczorów, gdy dorośli siadali z gitarami.

A potem była szkoła podstawowa i jeszcze jedno wielkie szczęście, które mnie spotkało... wychowawczyni, jakiej ze świeczką szukać! Pani Basia, nauczycielka angielskiego, podróżniczka jakich mało! Przeszliśmy z nią całe pasmo górskie, zaczęliśmy od Karkonoszy w 4 klasie a skończyliśmy na Bieszczadach w 8. Przepędziła nas solidnie, z puszkami turystycznymi w plecakach:-) Czego my się przy niej nie nauczyliśmy! Przede wszystkim byliśmy wolni, bo nauczyła nas, najbardziej niesforną klasę w szkole, dbania jeden o drugiego. Sama pędziła do przodu, a my w mniejszych grupach, z mapą w dłoni szliśmy na szczyt. Śmiało mogę powiedzieć, że wtedy, mając lat 13, 14 miałam najlepszych kolegów i koleżanki, którzy troszczyli się o siebie jak tylko umieli. Nikt nie szedł sam, ktoś podał bułkę, ktoś wodę, ktoś komuś podał rękę, ktoś sweter, ktoś się uśmiechnął, gdy sił już nie starczało, ktoś nadał tempo, ktoś coś zaśpiewał. zawsze doszliśmy do celu, by spać w 2 izbach na połoninie, by zasnąć wiosną, a następnego ranka obudzić się w zamieci śnieżnej. Wiele bym dała, by tamte czasy wróciły!

Rozmarzyłam się, a chciałam Was poprosić o pomoc. Tegoroczną Wielkanoc spędzimy w Wiśle, w Beskidzie Śląskim. Będzie nas zaledwie... 40 osób! A wszystko przez to, że przytrafiła nam się taka mała... 25 rocznica wspólnych wyjazdów. Jadą rodzice, dzieci - czyli my i już... nasze dzieci! A że ostatnio wyjazdy w góry nie się tak częste w moim wydaniu, zdecydowaliśmy, że skoro dokulamy się z Adaśkiem tak daleko, to zostaniemy jeszcze na kilka dodatkowych dni... I tu pojawia się pytanie: gdzie zostać najlepiej!

Może znacie okolicę i mogłybyście polecić jakieś ciekawe miejsce, fajny pensjonat lub ciepłą, swojską agroturystykę, choć odrobinkę przypominającą klimat Ściborówki, Jolinkowa czy Chaty Magody. Będę Wam bardzo wdzięczna za wszelkie sugestie!

Pozdrawiam Was cieplutko,
Wasza Góralka;-)

4 komentarze:

  1. Ja niestety nie pomogę!!! wyjazdu już zazdroszczę!!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. niestety nie znam okolicy. miłośniczką gór nie jestem.
    należę do tych co wolą morze, a najbardziej zacisze własnego domu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne wspomnienia! a wiesz,że brat mojego dziadka całe życie mieszkał na Kasprowym Wierchu, pracował w Stacji meteorologicznej. Nie tak dawno pojechałam tam i pozwolono mi wejść i zobaczyć jak mieszkał i pracował. Uwielbiam góry, jednak ze względów zdrowotnych już nie mogę chodzić, a szkoda...
    Nie znam niestety ciekawych miejsc:(
    buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, miło czyta się o takiej pasji, zaangażowaniu, i przyjemności, jaką sprawiają wędrówki górskie.
    Ale wiesz, to chyba musi być w człowieku zakorzenione od dzieciństwa. Nie wątpię, że Wasz Synek też będzie tak kochał góry.

    My do gór mamy bardzo daleko. Ale za to rzut beretem do morza :)

    Ada

    OdpowiedzUsuń