Witajcie Kochane,
Połowa października przywitała nas smutnymi nowinami i nastrój zdecydowanie "siadł". Myśli krążyły gdzieś daleko, wszystko było jakieś takie bez ładu i składu. Nie można się jednak tak pogrążać, tym bardziej, że ja jestem raczej z tych osób, które starają się skupiać na drobiazgach i małych radościach. I tak dzięki tym drobnostkom, udało mi się wyjść już chyba na prostą.
W ostatnim czasie nie działo się u nas nic specjalnego. W Adasiowym świecie jednak, zaobserwowałam pewne miłe zmiany. Mały stał się bardziej śmiały, otwarty i co więcej, przy większych spotkaniach okazuje się duszą towarzystwa! Co za ulga, że jednak nie będzie stale trzymał się maminej spódnicy:-)
Dzisiaj chciałam Wam napisać troszkę o naszych jesiennych smakach. Staramy się jeść zdecydowanie sezonowo. Tak jest chyba najprościej, ale przede wszystkim najzdrowiej (tylko czy na pewno?). W kuchni rządzą więc dynie, cukinie, selery, marchewki, papryki itp. Ostatnio miałam okazję jeść pyszne ciasto dyniowe z pomarańczową skórką. To idealny duet! Mmm... polecam bardzo. Ponieważ Adaś ma jeszcze uczulenie na marchew, w tym roku jakoś nie piekę ciasta marchewkowego, które tak lubimy. W ogóle ostatnio jakoś mniej piekłam ciast także ze względu na jego uczulenie na białko mleka krowiego. Jednak i nad tym udało mi się przejąć kontrolę. Większość rzeczy piekłam po prostu na wodzie, a od kilku dni włączyłam Adasiowi do diety mleko sojowe, tak zachwalane przez wiele osób. I tu miła niespodzianka! Ile nowych smaków nagle się przed Adasiem otworzyło! Pierwszy normalny budyń! Ciasto drożdżowe na mleku a nie na wodzie! Kaszka manna z dodatkiem mleka a nie tego okropnego Nutramigenu!
Chciałam wspomnieć też o kaszach, które bardzo lubimy. Dla mnie to genialny produkt. Tyle potraw można zrobić z dodatkiem kaszy. I tu ostatnio przekonałam się, że jednak są i tacy, którzy jej nie lubią? Dlaczego? Bo jest nudna! Odpowiedź na to czy kasza jest nudna, czy nie, pozostawiam już Wam. My ostatnio przepadamy za pęczakiem, który przygotowuję jak risotto. Najpierw rozpuszczam kawałek masła, wrzucam filiżankę pęczaku, podsmażam chwilkę, dolewam wrzątku, solę. Gdy pęczak wchłonie wodę, dolewam jeszcze troszkę. Gotuję max 20 minut. Kasza jest doskonała. W tym czasie podsmażam na patelni to, co akurat mam w lodówce; por, cukinia, trochę pieczarek. Naprawdę kombinacja jest dowolna. Gdy kasza jest gotowa, przekładam warzywa do garnka i mieszam. Dla nas dodaję trochę startego sera; do takich dań lubię jednak twarde sery, jak parmezan, nasze żółte sery są dla mnie trochę za miękkie. Parmezan fajnie zaostrza potrawę. Najbardziej lubię to danie podawać w miseczkach i posypać jeszcze zieloną pietruszką. Wtedy naprawdę jest mi fajnie! Żadna zima, wichura czy deszcz nie są nam wtedy straszne!
Ps.1. A czy jadałyście jako dzieci kaszkę mannę z sokiem malinowym? Do tej pory uwielbiam!
Ps.2. Dziewczyny, ostatnio coraz częściej korzystam z Waszych inspiracji kulinarnych. Wielkie dzięki za pomysły, czasem naprawdę nic nie przychodzi do głowy. Ostatnio tak się złożyło, że dwa razy pod rząd zainspirowała mnie Marta, od razu pobiegłam po makrelę, o której zwyczajnie zapomniałam w ostatnich tygodniach, a dziś kupiłam avocado na pastę kanapkową. Martuś... moja dzisiejsza kolacja będzie zapewne pyszna;-)
Dobrze kończę już... piszę dziś z kuchni... bo jednym okiem zerkam do piekarnika, w którym dochodzi chlebek z siemieniem lnianym i pestkami dyni. Pachnie cudownie!
Pozdrawiam Was cieplutko i życzę Wam miłego tygodnia!
pęczak - uwielbiam! muszę spróbować przyrządzić go wg Twojego przepisu, musi być przepyszny:)
OdpowiedzUsuńNa słowo Nutramigen od razu przypominają mi się moje bitwy z alergią mojego syna, ale to juz dawno temu było:-) Kasze wszelakie uwielbiam, może mannę nie aż tak bardzo, ale z sokiem malinowym....mniam! A co tam dobrego w miseczce? Cukinia z...?
OdpowiedzUsuńMadziu,
UsuńNo tu było właśnie tzw. czyszczenie lodówki. Cukinię mam zawsze pod ręką, ale dodałam też groszek i cebulkę, trochę sera i gotowe. No i pęczak.
Anuś, jesteś przekochana:))))właśnie przeczytałam Twój komentarz u mnie(odpowiedziałam Ci tam,zajrzyj koniecznie!!!, bo to propozycja nie do odrzucenia:))) i zaraz wskoczyłam do Ciebie!i nie dość, że podajesz przepis na pęczak (uwielbiałam, jak mama robiła) i na pewno spróbuję sama to jeszcze takie dobre słowa pod moim adresem...DZIEKUJĘ!a co do pęczaku, to ile tej wody dokładnie dajesz???bo na pewno wypróbuję!za mało jemy kaszy, stanowczo za mało, a juz pęczaku w ogóle...tylko czasem gryczana czy manna!aha i co do avocado, to moja koleżanka Ola napisała u mnie w komentarzu świetny przepis na łódeczki avocado! (jej mąż jest z Chile i zna się chłop na rzeczy:) u nich je się to jak ziemniaki u nas!)Jeszcze raz duuuuuża buźka dla Ciebi i Twojego Adaśka!!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie odpowiedziałam, ale zapomniałam o Tej wodzie do pęczaku. No wiec tak, z takiej 1 filiżanki kaszy, to naprawdę sporo wychodzi. Ona bardzo napęcznieje. Najpierw ją zalewam wodą, aż cała się zanurzy. Gotuję na średnim ogniu (tzn. mam płytę, ale na gazie raczej na słabszym), jak widzę, że woda się wchłonęła, to dodaję jeszcze raz tyle. Powinno wystarczyć. Gotuje się zwykle 20 minut. A na początek do delikatnego podsmażenia, albo raczej obtoczenia kaszy w masełku, to tego masła tak trochę, łyżkę max. Można zamiast wodą podlewać też bulionem.
UsuńNigdy nie przepadałam za kaszkami i mój syn niestety akurat to odziedziczył po mamusi. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń